poniedziałek, 6 lutego 2017

Do „Zorzy” marsz…


„Grupie Warszawa”  kibicuję niemal od początku jej działalności w 2008 roku, gdy otworzyła swoją pierwszą placówkę,  klubokawiarnię „Warszawa Powiśle”.



To było chyba pierwsze takie miejsce w Warszawie! Od samego początku promowało nie tylko nowy sposób spędzania wolnego czasu, ale i  młodą kulturę i sztukę. To tu pojawiły się pierwsze w mieście leżaki i kocyki, a goście spędzali weekendy sielankowo w grupach znajomych i przyjaciół.




I choć naśladowców „Powiśle” znalazło sporo, to do dziś u mnie dzierży palmę prekursora i miejsca „kultowego”!


„Syreni Śpiew” równie szybko zdobył serca warszawiaków. Zupełnie inny, z nowym pomysłem… znów prekursorski! Dziś już tego miejsca nie ma na mapie mimo, że razem z wieloma warszawiakami w jego obronie protestowałem i dwukrotnie pisałem w postach:
Z mapy znikają kultowe miejsca … prawdopodobnie lada moment zniknie z mapy Warszawy mój ulubiony "Syreni Śpiew" czy „Z wielkim żalem żegnamy przybytek, który zajmował poczesne miejsce na mapie warszawskiego hedonizmu. Za atmosferę, eventy, niezapomniane koncerty... i wszystko inne. Mam tylko nadzieję, że Panowie z Grupy Warszawa: Hubert Karsz, Norbert Redkie i Bartek Kratiuk szybko zapełnią tę lukę swoim nowym conceptem!”


Kolejne miejsca jak choćby „Weles” „Zorza Bistro” animowana przez grupę „Stacja Mercedes” czy ostatnio „Biała” powielały schemat…. na nieschematyczne myślenie o potrzebach warszawiaków. Miały ambicję nie schlebiać, a kreować gusty.

 “Zorza” to bistro współczesne-  łączące smaki z całego świata. Patrząc na kartę zauważymy, że na każdą porę dnia (od 8-ej rano do 2-giej w nocy) znajdziemy odpowiednie posiłki. Ja szczególnie lubię śniadania i niezobowiązujące kolacje. Choć będąc w pobliżu w ciągu dnia i myśląc o kawie też właśnie tu skieruję kroki…

Ale nie dziwota! Bo jest pysznie! W dodatku zrobione z produktów od lokalnych dostawców: mięso, jajka,  kawa z warszawskiej wypalarni, chleb pieczony na miejscu lub (jak w wypadku bardziej egzotycznych pozycji w karcie) z najwyższą dbałością o jakość: bataty, ręcznie robiona burrata, świeże trufle.


To jedno z moich ulubionych miejsc… zmienne jak Warszawa: ciche o poranku, gwarne za dnia, nostalgiczne ale wesołe zarazem po zmierzchu… żyjące!


I jeszcze taras! Nawet w tak chłodny, zimowy dzień nie mogę sobie odmówić by choć na chwilę nie przysiąść na krześle i nie chłonąć odgłosów i “tętna” miasta….


Jeśli jeszcze tu nie trafiliście, wpadnijcie koniecznie!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz