piątek, 23 lutego 2018

#lightpainting - czyli fotografia światłem malowana!


Umawiając się na tę sesję z artystami Anią i Timem byłem niezwykle podekscytowanym! Trochę poczytałem na czym to ma polegać, lecz brzmiało to niezwykle zagadkowo i wręcz niesamowicie...


Doświadczenie w pracy modela (w tym fotomodela) pozwalało mieć pewność, że poradzę sobie z zadaniem i bardziej obawiałem się "efektów finalnych" niż samego pozowania.  Jak bardzo się myliłem, miało się okazać podczas ponad trzygodzinnej sesji!


Zdjęcia bowiem są (w moim odczuciu) nad wyraz ciekawe a to sama praca nad nimi, tak dla mnie jak i artystów, była wyzwaniem, kluczem do sukcesu i wymagała sporo wysiłku oraz wzajemnego zaufania i zrozumienia.


Nie jestem fachowcem, by opisać szczegóły i tajniki ligtpainting'u (zresztą artyści nie byliby z tego powodu zbyt szczęśliwi, że zdradzam ich warsztat) ale postaram się przybliżyć kulisy powstawania zdjęć... spróbować opisać to swoiste "misterium" tworzenia.

!

Pracujemy w absolutnej ciemności! Ja zajmuję ustaloną pozę patrząc w wybrany punkt. Ania i Tim wykonują zdjęcie podświetlając mnie fleszem lub "omiatajac" od stóp do głów latarką. Następnie (przy otwartej przesłonie) zaczynają "malować światłem".


Trudność pracy dla modela polega na konieczności utrzymania nieruchomiej pozycji przez kilka minut by nie powstały cienie które zniweczą pracę nad całym ujęciem. Jeśli ma być "poruszone" to w sposób zamierzony, zaplanowany, celowy, tak żeby na zdjęciu otrzymać efekt jak na poniższym przykładzie.


Całą jednak pracę wykonują fotografowie którzy wykonując swego rodzaju "taniec", przy pomocy różnych urządzeń świetlnych tworzą istne obrazy i przestrzenne kompozycje.


Trudność pracy z ich strony z kolei polega na tym, że z góry muszą wiedzieć jakie "magiczne narzędzie" wybrać, jakie kolory i intensywność oświetlenia zastosować a zwłaszcza w jakim tempie nim operować!


Każdy błąd w tym procesie twórczym, to kilka (a czasem) kilkanaście minut straconych w studio nad ujęciem które ląduje "w koszu" lub wymaga powtórzenia. Tu nie ma miejsca na Photohop! Tu wszytko tworzy się na planie, w ciemni, przy otwartej przesłonie obiektywu!


 Miałem ogromną radość uczestniczyć w artystycznej kreacji, akcie tworzenia w którym, otoczony "rycerzami jedi" z ich "mieczami świetlnymi", poddawany byłem istnym rytuałom....


Podziwiam Anię i Tima nie tylko za talent, wizję i pracowitość lecz również za to, że większość narzędzi niezbędnych do pracy wykonują sami z braku dostępu do takowych.


Jestem więcej niż zadowolony z efektów pracy i cieszę się ogromnie na kolejną, planowaną, sesję w ich wykonaniu!




Przydatne linki: