piątek, 14 grudnia 2018

Dojrzały facet! Tak sportretował "Hedonizm w czystej postaci" Artysta, fotograf, Bartosz Maciejewski w przstrzeniach "Szarotki"


"Hedonizm w czystej postaci" to facet dojrzały... to fakt. Trzeba się z tym pogodzić! Ale jak tę "dojrzałość" oddać w obrazie? To może wiedzieć tylko taki fotograf (i Artysta), taki jak Bartosz Maciejewski....


Bartosz Maciejewski i jego koncepcja...

Bartosza fotografie lubię i cenię od lat. Czy to sesje okładkowe, czy też (a może zwłaszcza)  jego cykle- ni to reportażowe, ni to street foto dokumenty. Wszystkie świetne, na poziomie, by nie powiedzieć wybitne.

Godziny przegadane, wspólnie wypite wina... i jakieś przeświadczenie, że "nadajemy na tych samych falach!" sprawiły, że Bartosz zapytał "a czemu ja jeszcze Ciebie nie fotografowałem?"
I to pytanie stało się wyzwaniem dla nas obu. Wiedzieliśmy już, że musimy je podjąć... że może z niego wyjść coś "ciekawego". Trzeba było tylko znaleźć klucz do sesji!
Ten wyklarował się przy kolejnych rozmowach... znów zacytuję Maciejewskiego: "wszyscy z Ciebie i tego jak wyglądasz chcą zrobić kompozycję, "ładny" obrazek. Ja Ciebie zdekomponuję. Dekompozycja to będzie to!"
I ta myśl przyspieszyła nasz pomysł na wspólną sesję... do czasu, gdy usłyszałem "wiem jak Cię pokazać. Jesteś sybarytą i to musi być widać". Zdekomponowany sybaryta??? To trochę przerosło moje wyobrażenie o fotografii, ale też o postrzeganiu świata. I tylko przekonanie, że fotograf z którym mam do czynienia jest Artystą pozwalało mi wciąż wierzyć w ten projekt.

"Szarotka" - miejsce idealne...
Pozostała jeszcze kwestia lokalizacji. To musiało być miejsce wyjątkowe! I tu przyszła jedyna słuszna myśl. "Szarotka" na warszawskim Mokotowie. Kiedyś już korzystałem z uprzejmości "Grupy Warszawa" do której należy, co zaowocowało sesją i wpisem na blogu (Do "Zorzy" marsz) stąd ponownie postanowiłem zwrócić się do nich o pomoc....


Nie zdziwiło ich moje pytanie, bo to wyjątkowa przestrzeń usytuowana na terenach Fortu Mokotów (historycznego, ponad 100-u letniego Fortu "M"), dziś już kultowego miejsca na mapie Warszawy
"Szarotka"- przesiąknięty historią budynek, odrestaurowany pieczołowicie to dziś "perełka" na eventowej mapie Warszawy. Industrialna przestrzeń do wynajęcia (na pokazy mody, konferencje, wesela, imprezy firmowe) z pełną obsługą, cateringiem czy barem. Słowem od A do Z. 

Ale "Szarotka" to też przestrzeń na sesje foto, video czy plan filmowy którą już po pierwszej wizycie rozpoznacie oglądając różne materiały w których "zagrała".

Artysta potrafi zaskakiwać- Bartosz Maciejewsksi i jego niespodzianka!
.. a dokładnie rzecz ujmując nawet dwie.

Pierwszą były zdjęcia które dostałem. To był dla mnie cios (w pozytywnym tego słowa znaczeniu). "Hedonizm w czystej postaci" dostał w prezencie inny wymiar! Inną optykę, wrażliwość i dojrzałość którą sam polubił.

Drugą niespodzianką były czarno-białe fotografie zrobione podczas tej sesji! Jeśli przyjrzycie się im uważnie zobaczycie, że  choć są  łudząco podobne do tych zamieszczonych powyżej, tak naprawdę są innymi kadrami. Nie są tylko ich monochromatyczną wersją. To inne zdjęcia, opowiadające inną historię...

Zostawiam Was z nimi w formie minireportażu, jedno po drugim, bo tak zyskują na sile przekazu!


Przydatne linki:

Bartosz Maciejewski Photography
Bartosz Maciejewski Photography na Facebook
Bartosz Maciejewski Photography na Instagram

Szarotka
Szarotka na Facebook
Szarotka na Instagram

Hedonizm w czystej postaci na Facebook
Hedonizm w czystej postaci na Instagram

poniedziałek, 26 listopada 2018

"Fryzjer męski", czyli "Golenie na mokro"- spotkanie i promocja książki! Adam Szulc w Jaga Hupało Born to Crate.


Adam Szulc i Jaga Hupało- fryzjerzy totalni! Łączy ich nie tylko miłość i pasja do zawodu, ale też wiele wspólnych projektów, jak choćby ten ostatni "Golenie na mokro".

W gościnnych progach Born to Create (niesamowitej przestrzeni artystycznej stworzonej przez Jagę) odbyła się z tej okazji również promocja książki Adama "Fryzjer męski".


Temat fryzjerstwa jest mi bliski, czemu dałem wyraz choćby we wpisach o BarberianAcademy & Barbr Shop czy  FilipieGalasie. Nic dziwnego zatem, że ponownie do niego wracam- tym razem w innym ujęciu.

Spotkanie z dwójką Artystów (bo Jagę i Adama za takich właśnie uważam) prowadzone przez Jakuba Kucnera (Mistera Polski i influencera) było okazją by pokazać co łączy nowoczesne, kreatywne podejście Hupało z tradycjonalizmem Szulca. To dbałość o warsztat, dogłębna wiedza, fachowość i... ekologia.

Oboje opowiadali o tym z pasją (kolejna wspólna cecha)- taką samą z jaką podchodzą do zawodu, dzieląc się nią ze zgromadzonymi słuchaczami. Mogliby zapewne tak bez końca, lecz pora była by przejść do głównych tematów wydarzenia.


"Fryzjer męski" to książka Adama Szulca którą nazwać można swoistym fundamentem dla rzemieślników (w najlepszym tego słowa znaczeniu). Autor podkreśla, że ten zawód to jednak również solidna dawka artyzmu jeśli tylko oparta jest na solidnych podstawach. Fryzura powinna być bowiem wyrazem osobowości.

Jak słusznie zauważył, czy użyjemy określenia barber (tak dziś modnego), cyrulik czy golibroda, tak naprawdę wszystko sprowadza się do jednego... fryzjerstwa męskiego.

To właśnie jemu poświęcona jest ta pozycja. Na prawie 400-tu stronach znajdziemy wszystko co powinniśmy wiedzieć- od historii po współczesność. Są tu narzędzia, techniki, produkty i preparaty, fryzury oraz opisy jak podchodzić do poszczególnych elementów owłosienia całej głowy.


Napisana precyzyjnie, lecz ciekawie i wciągająco, zobrazowana jest bardzo dobrymi grafikami (Paweł Garwol) ilustrującymi tekst. Dzięki temu zabiegowi otrzymujemy poradnik niebanalny, z nutą nostalgii.

Jak możemy przeczytać we wstępie:
"Od kilku lat obserwujemy na świecie, ale również w Polsce renesans zainteresowania męskim światem: modą, stylem życia, pasjami. W ten trend świetnie wpisuje się moda na tradycyjne męskie usługi w zakładach fryzjerskich i Barber shopach."

No właśnie... renesans! To słowo klucz, bo nie odkrywamy świata na nowo a wracamy do korzeni, I aż dziw, że  mimo istnienia szkół fryzjerstwa męskiego, ten dział nie doczekał się jeszcze w Polsce publikacji.  Do dziś! Stąd gorąco polecam tę pozycję.


Samo wydarzenie "Golenie na mokro" było też okazją by Szulc przybliżył słuchaczom tajniki tej tradycyjnej techniki. Ta czynność (niby banalna) nie zawsze wykonywana jest poprawnie, ze szkodą dla jakości, ale zwłaszcza dla stanu skóry. A że jest to temat ważny i ciekawy, pokazuje zainteresowanie z jakim się spotkał.


Golenie odbyło się z resztą w szczytnym celu, bowiem wpisywało się w akcję Movember ( #movember ). Zbitka słów "Moustache" i "November" oznacza listopadowe zapuszczanie wąsów (u nas znany również jako #wąsopad) w celu zwiększenia społecznej świadomości, w szczególności jego męskiej części, o problematyce raka prostaty i jąder.

Tak więc, służąc za modela dla pokazu Adama,  pozbyłem się brody pozostawiając same wąsy by wspólnie z nim i Jagą wziąć udział w tej ważnej akcji społecznej.


Adam Szulc, Jaga Hupało, Born to Create bardzo dziękuję, że choć w małej części mogłem być częścią projektu "Fryzjer Męski" czyli  "Golenie na mokro"!



Bardzo dziękuję również Alexandrze Golus, z możliwość zamieszczenia jej świetnej fotorelacji ze spotkania (poniżej) w tym tekście.
















Czarno-biała fotorelacja:

Przydatne linki:





wtorek, 25 września 2018

Ten wzrok mówi wszystko... czyli polska premiera prasowa Rolls-Royce Cullinan!


Gdy Rolls-Royce ogłosił rozpoczęcie prac nad modelem typu SUV, pomyślałem "świat się kończy". Marka (synonim luksusu w motoryzacji) wydawała mi się ostatnią, która powinna zabierać się za tego typu projekty! Jak bardzo się myliłem- o tym w dalszej części tekstu...

Ciekawość jednak kazała śledzić wszelkie doniesienia rynku, pierwsze informacje, zdjęcia i wideo zakamuflowanego jeszcze auta... no i ta symboliczna nazwa którą mu nadano Cullinan ("największy i najczystszy ze znanych historycznych diamentów')- wszystko intrygujące!

I wreszcie premiera w maju tego roku, którą w formie prezentacji filmu, mógł śledzić cały motoryzacyjny świat!

Nie było wątpliwości! To nie świat się kończy a jedynie przesuwa granice wyobrażenia czym jest luksus. Ale jak dalece- o tym miałem się dopiero przekonać podczas oficjalnej premiery prasowej na polskim rynku . 



Zaczęło się tajemniczo, co mnie zdziwiło- wszak Cullinana już poznaliśmy, więc czemu ten "rytuał" rodem z Motor Show? Cierpliwie jednak czekaliśmy na odsłonę, wiedząc jednak że pod przykryciem czeka coś ogromnego- jak właśnie legendarny, największy diament! 



I wreszcie Piotr Fus (właściciel Rolls-Royce Motor Cars Warsaw) wraz przedstawicielami fabryki w Goodwood pokazali nam to na wskroś brytyjskie cudo, zaś Frank Tiemann (szef komunikacji Rolls-Royce na Europę Wschodnią) wprowadził nas w tajniki i ciekawostki związane z tym modelem.


Przyznam szczerze, że niewiele słuchałem gdyż byłem wręcz przytłoczony potęgą (bo napisać o wielkości Cullinana to za mało) tego co mieliśmy okazję podziwiać. Zdjęcia na których widać jak człowiek może czuć się "drobnym" przy tej maszynie, nie powiedzą wszystkiego  czego doświadczyłem....

Postanowiłem więc nacieszyć oko "smaczkami" i detalami które przyciągały uwagę urodą i artyzmem.




Gdy w dodatku  pojazd został otwarty, spróbowałem się z nim oswoić by przekonać, że mam do czynienia z SUV-em a nie minivanem!



Zacząłem od nieśmiałych "przymiarek" by wreszcie "zatopić" się w jego wnętrzu (nie zawsze w najbardziej oczywistych miejscach).



Z zaskoczeniem stwierdziłem, że nadspodziewanie szybko "oswoiłem się z potworem" i jego rozmiarami. Mogłem więc skupić się na tym, co mnie najbardziej intersowało. 

Z każdą chwilą, przekonywałem się, że twórcy mieli rację, iż to nie "zwykły SUV" , a "spełniona obietnica luksusu na każdej drodze". Ten (jak mi się wydawało ukuty na potrzeby marketingu) zwrot, ma pełne potwierdzenie w każdym rozwiązaniu technicznym i detalu konstrukcji. 

Przepych i luksus w najczystszej postaci (hedonizm?)- to jak zawsze cechy brytyjskiej marki. Wnętrze Cullinana to chyba najdobitniejszy dowód. 



Bo ta kabina, to "nowa" interpretacja "standardu" Rolls-Royce`a- niby ręczna robota, trochę konserwatyzmu, ale i mnóstwo nowych technologii sprytnie często ukrytych pod staroświeckimi przyciskami czy pokrętłami. A wszystko w skórze, chromie, szlachetnym drewnie znamionującym "szlachetne pochodzenie"...




Bardzo funkcjonalny, ale zaprojektowany z pietyzmem kokpit, wraz z dużym ekranem stanowią z jednej strony  centrum zarządzania multimediami, ale też (co ważniejsze!)  pomagają kierowcy sterować ustawieniami zaawansowanych systemów i technologii bezpieczeństwa (jak choćby możliwość schowania Spirit of  Ecstasy (charakterystycznej figurki) na przodzie maski). 





Z tyłu (zależnie od preferencji) zamówić można siedzenia dla dwóch lub trzech pasażerów. Gdy wybierzemy tę pierwszą opcję (2 tylne siedzenia) między nimi pojawi się centralna konsola z miejscem na kieliszki i napoje oraz lodówka (rzecz jasna na szampana).



Ale w tym aucie luksusowe ma być również podróżowanie! Za niepowtarzalną płynność jazdy i radość prowadzenia odpowiada tzw. "architektura luksusu" (autorska koncepcja Rolls-Royce`a) dzięki której Cullinan ma niemal dosłownie płynąć po drodze i to każdej: asfalt, mokra trawa, błota, piach, szutry a nawet 54-centymetrowy bród (niewiele SUV-ów to potrafi). Wszystko dzięki nowemu podwoziu z dopracowanym zawieszeniem pneumatycznym.


Elektronika i multimedia są tu wszechobecne. Jak widać poniżej dbają o wszystkich pasażerów i to niezależnie  czy podczas podróży, czy na postoju...


… bo tu możemy (na specjalne zamówienie) nacieszyć się "modułem rekreacyjnym". Ukryty w bagażniku chowa się w przestrzeni ładunkowej za pomocą zmechanizowanej szuflady! Może pomieścić wiele przydatnych w plenerze rzeczy, a w wersji specjalnej oferuje dwa fotele- idealne do kontemplowania  uroków natury.

O wielu innych niespodziankach które skrywa ten samochód można by jeszcze długo rozprawiać, lecz lepiej zdecydowanie nacieszyć oko detalami.

Tylne drzwi (po obu stronach) skrywają.. parasolkę która, schowana, wygląda jak ozdobny detal



Myślę, że hasło "Efortless Everywher" które przyświecało konstruktorom, odnosi się w przypadku Cullinama nie tylko do jego terenowych możliwości jezdnych, ale do zapewnienia absolutnego luksusu wszędzie gdzie nas zawiezie.

No a poza wszystkim to przecież "Bespoke Car"- auto "szyte na miarę! Tu nie tylko ilość konfiguracji technicznych jest przeogromna. Tu zwłaszcza wybór materiałów "wystroju" jak: lakier, rodzaje i kolory skór oraz drewna czy dywaników zastosowanych do wykończnia przyprawiają o zawrót głowy! "Sky is the limit'? No prawie... tu ogranicza nas raczej zasobność portfela.



A w takim to otoczeniu wybieramy "dodatki" dla naszego Cullinana (i innych modeli) w Warszawskim Salonie Rolls-Royce.


Nie jestem specjalistą od motoryzacji a jedynie jej miłośnikiem, stąd nie będę robił oceny fachowej. Skupiłem się jedynie na wrażeniach bliskich każdemu hedoniście. Nie wypada jednak pominąć informacji o silniku. To V12 o pojemności 6,75 litra. Stosunkowo nowa jednostka producenta (po raz pierwszy użyta w Phantomie VIII) o mocy 563 kM współpracująca z automatyczną 8-io biegową skrzynią. Ten "zestaw" zapewnia według  marki prędkość maksymalną 250 km/h przy średnim zużyciu paliwa 15 litrów na 100 km.

Na koniec cena... Choć "gentleman nie rozmawia o pieniądzach", to choćby z kronikarskiego obowiązku trzeba uprzedzić, że to wydatek min. 1,5 mln złotych.

Przydatne linki:


Rolls-Royce Motor Cars Warsaw na Instagram

Zdjęcia- Maciej Grzegory Fotografa: