piątek, 17 lutego 2017

Fryzjer, artysta, mentor- rzecz o Filipie Galasie.


Stylista fryzur- określenie które ma podnosić rangę fryzjera w dzisiejszym świecie. Fraza która stała się kluczem do sukcesu sugerująca, że możemy liczyć na znacznie więcej niż tylko profesjonalne strzyżenie czy koloryzację.


Z pewnością wiele osób tak właśnie określiłoby Filipa Galasa znając jego dokonania, widząc efekty pracy, czy metamorfozy jakim ulegają w jego rękach klientki. Ja jednak buntuję się przeciw takiemu "spłyceniu" jego dokonań i osiągnięć...


Fryzjer. Tak Filip jest fryzjerem w najlepszym tego słowa znaczeniu. Bo jest rzemieślnikiem znającym i ceniącym swój fach. Oparty na wiedzy, technice, doświadczeniu i ciągłym samodoskonaleniu. Precyzyjnym i dokładnym w tym co robi. W czasach gdy, dzięki mediom społecznościowym, tak na bieżąco jesteśmy z trendami- oceniamy efekty zapominając jak ważny jest warsztat! Galas nie zapomina i podchodzi z pokorą do swojego zawodu, reprezentując iście brytyjską precyzję.



Artysta. Trudno go inaczej nazwać widząc jego dokonania. Czy to będą sesje okładkowe gwiazd, zdjęcia stylizacji modowych, czy też fryzury pań odwiedzających Freehair Team, zawsze z równą atencją podchodzi do swoich klientek a każde zlecenie traktuje jak wyzwanie. I choć uważnie słucha oczekiwań, widzi więcej potrafiąc zaproponować najlepsze rozwiązanie i przekonać do swojej wizji. Jeśli nie wierzycie- wystarczy zobaczyć jaką metamorfozę przeszła Marika (piosenkarka Marta Kosakowska) w  jego rękach! Tu objawia się druga twarz Mistrza- paryski szyk. Przykładem niech będzie też globalna kolekcja "Neo-Parisien" którą przygotował jako kreator stylu dla L`Oreal Professionnel.



Mentor. Galas jest mentorem w najlepszym tego słowa znaczeniu. I to nie tylko dla współpracującą z nim ekipą Freehair Team, co byłoby naturalne. Jego wiedza, doświadczenie w połączeniu z osobowością w naturalny sposób predystynują go na edukatora. Stąd też inicjatywa Haircut Academy- szkoleń o różnym stopniu zaawansowania w ramach której przekazuje swoją wiedzę wszystkim tym, dla których dążenie do perfekcji ma znaczenie w rozwoju i osiąganiu profesjonalizmu. 


Ale przede wszystkim Filip Galas to niezwykła osobowość i przemiły człowiek. Czas spędzony w jego klimatycznym  Salonie  w starej kamienicy warszawskiego Śródmieścia to również chwila wypoczynku i relaksu.


Chętnie zawsze też poświęci czas by powiedzieć jak dbać i pielęgnować włosy, jakich preparatów stosować, czego się wystrzegać.


Szczerze polecam wizytę w jego salonie tym, którzy liczą na odrobinę magii...



Przydatne linki:
Filip Galas
Filip Galas na Facebook
Filip Galas na Instagram
Filip Galasna YouTube

Zdjęcia: Grzegorz Makiła Fotografia

poniedziałek, 6 lutego 2017

Do „Zorzy” marsz…


„Grupie Warszawa”  kibicuję niemal od początku jej działalności w 2008 roku, gdy otworzyła swoją pierwszą placówkę,  klubokawiarnię „Warszawa Powiśle”.



To było chyba pierwsze takie miejsce w Warszawie! Od samego początku promowało nie tylko nowy sposób spędzania wolnego czasu, ale i  młodą kulturę i sztukę. To tu pojawiły się pierwsze w mieście leżaki i kocyki, a goście spędzali weekendy sielankowo w grupach znajomych i przyjaciół.




I choć naśladowców „Powiśle” znalazło sporo, to do dziś u mnie dzierży palmę prekursora i miejsca „kultowego”!


„Syreni Śpiew” równie szybko zdobył serca warszawiaków. Zupełnie inny, z nowym pomysłem… znów prekursorski! Dziś już tego miejsca nie ma na mapie mimo, że razem z wieloma warszawiakami w jego obronie protestowałem i dwukrotnie pisałem w postach:
Z mapy znikają kultowe miejsca … prawdopodobnie lada moment zniknie z mapy Warszawy mój ulubiony "Syreni Śpiew" czy „Z wielkim żalem żegnamy przybytek, który zajmował poczesne miejsce na mapie warszawskiego hedonizmu. Za atmosferę, eventy, niezapomniane koncerty... i wszystko inne. Mam tylko nadzieję, że Panowie z Grupy Warszawa: Hubert Karsz, Norbert Redkie i Bartek Kratiuk szybko zapełnią tę lukę swoim nowym conceptem!”


Kolejne miejsca jak choćby „Weles” „Zorza Bistro” animowana przez grupę „Stacja Mercedes” czy ostatnio „Biała” powielały schemat…. na nieschematyczne myślenie o potrzebach warszawiaków. Miały ambicję nie schlebiać, a kreować gusty.

 “Zorza” to bistro współczesne-  łączące smaki z całego świata. Patrząc na kartę zauważymy, że na każdą porę dnia (od 8-ej rano do 2-giej w nocy) znajdziemy odpowiednie posiłki. Ja szczególnie lubię śniadania i niezobowiązujące kolacje. Choć będąc w pobliżu w ciągu dnia i myśląc o kawie też właśnie tu skieruję kroki…

Ale nie dziwota! Bo jest pysznie! W dodatku zrobione z produktów od lokalnych dostawców: mięso, jajka,  kawa z warszawskiej wypalarni, chleb pieczony na miejscu lub (jak w wypadku bardziej egzotycznych pozycji w karcie) z najwyższą dbałością o jakość: bataty, ręcznie robiona burrata, świeże trufle.


To jedno z moich ulubionych miejsc… zmienne jak Warszawa: ciche o poranku, gwarne za dnia, nostalgiczne ale wesołe zarazem po zmierzchu… żyjące!


I jeszcze taras! Nawet w tak chłodny, zimowy dzień nie mogę sobie odmówić by choć na chwilę nie przysiąść na krześle i nie chłonąć odgłosów i “tętna” miasta….


Jeśli jeszcze tu nie trafiliście, wpadnijcie koniecznie!